W Bantusławicach skończyła się właśnie narada. Wszyscy członkowie Najwspanialszej Rady spoglądali na siebie porozumiewawczo, z trudem ukrawając wyrazy zadowolenia na twarzach. W końcu pojawił się wódz i zagaił – Dobra możemy jechać! Ja stawiam! Uśmiechy wypełniły już teraz całe twarze członków Najwspanialszej Rady. Upchnęli się ciasno do czółen i wypłynęli na jezioro, w bliżej nikomu nie znanym kierunku.
Na dworze było już ciemno. W gęstwinie tropikalnego buszu, liście bananowców oświetlały jedynie jasne promienie Księżyca w pełni. Echo niosło po wodzie coraz wyraźniejsze odgłosy trwające nieopodal uczty.
– Łubu dubu, łubu dubu, niech nam żyje, Prezes naszego klubu !!!! – dobył się ryk z kilkunastu gardeł. – Niech żyje nam !!!! Kilkanaście osób siedziało przy ognisku, a sądząc po ich chwiejnych ruchach, wiele tego wieczoru musiało się już wydarzyć.
– Kto jest najlepszy?! Wodzu! Kto?! Wodzu! Kto?! Wodzu! Wodzu! Wodzu! – krzyknęli chórem, a potem zaczęli: – Piętnaście do zera dla naszego trenera!
– Uhhh… wodzu, daliśmy dzisiaj czadu, nikt się nie wyłamał – powiedział Gruby Momo – Piętnaście do zera dla naszego trenera!
– Tak dzięki chłopaki, było nieźle, czuję moc! Aaaaaaaaaa!!! Nikt nas nie zatrzyma!!! – wykrzyknął Wódz.
– Wódz to ma łeb! – dodał Momo.
– Zgadza się, polejcie no miodu – odpowiedział Wódz.
– Nie, mi chodzi o to skąd szef wynalazł tyle złota i paciorków? Przecież jeszcze kilka tygodni temu skarbiec świecił pustkami, a dzisiaj Wódz zapowiedział, że będą rury do nieczystości na całej wiosce, że wyda zgody na budowy chat dla wszystkich młodych. Będziemy mieli nawet lepiej niż w raju!
– Powiedzieć ci szczerze Momo? Nie ma żadnego złota, a paciorki się kończą.
– Nie ma? – zdziwił się Momo. – Jak to?
– A tak to? Nie martw się. Ciemny naród to kupi. Byle byśmy tylko doczekali głosowania w porze suchej i po problemie. Potem się na kogoś zwali, że nam rzucał kłody pod nogi i że to jego wina, że nam się nie udało. Proste? Nawet mam już pomysł na kogo. Hehehe…
– A nie boi się Wódz, że jak się wyda oszustwo to przegramy wybory? – Po tych słowach zapadła niezręczna cisza. Przerwał ją dopiero po chwili Wódz.
– Momo a chcesz, żebym w tym roku także zwolnił cię z daniny? Momo delikatnie przytaknął głową. – To nie zadawaj głupich pytań. – odpowiedział Wódz.
Światło Księżyca odbijało się od tafli wody na jeziorze. W koronach drzew śpiewały słowiki. Wszyscy biesiadujący usnęli zmęczeni trawieniem trunków i wieczerzy. Śniła im się władza, wielka i nieograniczona, wspaniała…
Autor słów „Ciemny lud to kupi” właśnie przegrał z kretesem wybory.